piątek, 25 kwietnia 2014

Schwarzkopf Gliss Kur odżywka Oil Nutrive

Czasami moje skąpstwo pozwala mi poznać wspaniałe produkty, po które normalnie bym nie sięgnęła. Tą odżywkę kupiłam za 4zł, bo jedna im pękła i upaćkała wszystko. Oczywiście, jak się okazało domycie tego opakowania zajęło mi sporo czasu, więc później się już tak nie dziwiłam, że tak cenę obniżyli :P


Zacznę od tego, że to nie odżywka a prędzej maska. Nakładamy a po 2-3 minutach spłukujemy. Ja przy moich długich, wysoko-porowatych włosach otrzymywałam wtedy najlepszy rezultat. Gdy trzymałam ją dłużej obciążała moje włosy.

Jest w kolorze żółtym (dobrze trzyma się włosków) i pięknie pachnie (owocowo i świeżo). Dla mnie jest idealna. Ważne też, żeby dobrze ją wypłukać z włosów. Nakładałam ja tak od połowy długości włosów, bo gdy nakładłam ją od nasady za bardzo obciążała i sprawiała, że włosy traciły z objętości.

Włosy od razu robią się mięciutkie. Po wysuszeniu są mniej sianowate (lejące jak z reklamy), dobrze się je rozczesuje, ładnie błyszczą i sprawiają wrażenie zdrowszych i odżywionych. Kosmetyk jest całkiem wydajny. Stosowałam ją 1-2 razy w tygodniu.

Jestem zachwycona tą odżywką, na pewno ją kupię ponownie. A wam polecam :)

PS: Sorki za jakość zdjęcia i za zakamienione opakowanie, ale stała jakiś czas u mnie w łazience.


czwartek, 24 kwietnia 2014

Oriflame Podkład Giordani Gold Invisible Touch kolor Porcelain - Ori WHY?!?!?!

Od bardzo dawna używałam jednego podkładu i polecałam go wszystkim bladzioszkom. Jednak firmy uwielbiają zmieniać opakowania i składy. Jednak tu co by się nie działo, przez lata kolor porcelain pozostawał wręcz stworzony dla mnie - idealnie jasny.


Niestety Oriflame postanowił zepsuć naszą udaną relację po ponad 10 latach współpracy :(

Buteleczki są podobne, nowy podkład jest nawet jaśniejszy od starego co mnie ucieszyło. Oczywiście bez zastanowienia nałożyłam go na twarz, puder, róż, tusz do rzęs i błyszczyk w drzwiach i poleciałam do pracy. Wieczorem coś mi się wydawało, że jest nie tak, ale byłam zbyt zmęczona, żeby się zastanawiać.

Kolejny raz i coś mi ten podkład nie leży, jeszcze raz sprawdziłam czy kolory są podobne - wycisnęłam po kropelce, prawie identyczne, więc dochodzę do wniosku, że mi się wydaje. Podejście numer trzy - po nałożeniu na twarz jestem już pewna, że jest coś nie tak. Rozcieram dla pewności podkład na ręce i teraz juz wiem, o co kaman. Ta menda robi się pomarańczowa na twarzy.


Co z tego, że daje naturalny efekt, nie wysusza, nie podkresla skórek i niedoskonałości, że trzyma się cały dzień i nie najgorzej kryje, jak kolor jest teraz pomarańczowy :( Nienawidzę takich "ściemniaczy".

Podkład komuś oddam, bo szkoda mi go zwracać - kupiłam go u zaprzyjaźnionego konsultanta w bardzo atrakcyjnej cenie. Dziewczyny z Warszawy, jeśli będziecie chciały kontakt, aby kupować Oriflame taniej to piszcie na priv, podam Wam kontakt

A ja muszę zacząć poszukiwania mojego nowego ulubieńca. Zamówiłam już dobrze się zapowiadajacy podkład z YR, ale chcę jeszcze wykorzystać tą promocję w Rossmanie. Polecicie coś??? Oprócz Loreala, bo te robią mi kuku.

środa, 23 kwietnia 2014

Farmona Herbal Care szampon pokrzywowy

Moje kłaczki już widziałyście, więc czas na kolejny szampon. Zużyty już dawno temu, a opakowanie czekało na swoją kolej. Kupiłam w Biedronce pod wpływem impulsu za 6zł.


Skusił mnie apteczno-babciny wygląd buteleczki. Jak się później okazało jest ona fatalna, bo ma wielki otwór, z którego czasem wylewało mi się więcej niż potrzebowałam. Niestety trzeba nabrać wprawy w dozowaniu. Zapach jest ziołowo-pokrzywowy, ale nie drażni mnie, jak to często bywa przy takiej nucie. Konsystencja jest idealna - ani zbyt lejaca, ani zbyt galaretowata. Nie pieni się spektakularnie, ale dobrze oczyszcza włosy. Nie plącze i nie obciąża ich. I co najważniejsze - mam mocno przetłuszczające się włosy i z tym szamponem do nocy nadal były sypkie. Byłam nim zachwycona. Niestety pod koniec opakowania włosy już troszkę się chyba przyzwyczaiły i jego działanie było słabsze w utrzymaniu włosów świeżych do nocy. Do nocy tj do 22-23.



Podsumowując - szampon bardzo fajny, na pewno go jeszcze zakupię, jednak w moim przypadku nie spradził by się w opcji "opakownie za opakowaniem". Wam polecam do spróbowania.

Jako taki off topic pochwalę się, że udało mi się zużyć bronzer i prawie udało mi się zużyć róż :)


resztkę wyrzucam, bo się strasznie męczyłam z tymi kawałkami - wchodziły w pędzel


i tak jak wspomniałam wcześniej prawie zużyłam róż, tylko na koniec rozpadł się w łazience i nie musiałam sie z nim męczyć dłuzej :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Joanna Naturia balsam do ciała z kiwi, czyli wielkie g....

Wyszło u mnie słonko :) Od razu wstąpiło we mnie więcej energii. Tym bardziej, że od czwartku będę miała wolne, przymusowe, ale wolne :)


Prawie trzy tygodnie temu zaczęłam stosowac balsam z Joanny. Już po tytule domyslacie, się co o nim sądzę. Posiadam suchą skórę i mam wymagania wobec wszelkiego rodzaju mazideł.



Opakowanie jest kuszące, a cena niska. Zapach to nie kiwi, ale jakiś blizej nie określony owocowy. Po aplikacji szybko się ulatnia ze skóry. Konsystencja budyniu, ładnie się roprowadza, błyskawicznie wchłania. Niestety po godzinie efekty znikają całkowicie i tak jakbm wcale się nie smarowała.


Po trzech tygodniach mam go na tyle dość, że go obsmarowuję tutaj, a balsam idzie w świat, bo może mniej wymagającej skórze się przysłuży. Nie polecam!!!

sobota, 12 kwietnia 2014

Avon serum na zniszczone końcówki - miało być, a nie będzie

Miało być o kosmetyku, który lubię, ale jednak nie będzie, bo mój egzemplarz już wiekowy. Używałam go niecałe 2 lata i już po dacie był, ale nie zmieniło się nic w jego konsystencji, ani w działaniu, opakowanie z pompką, a zresztą to sama chemia, więc i tez nie miało co się zepsuć. Chciałam podczytać skład w internecie, czy coś się nie zmieniło i się okazało, że prawdopodobnie (albo nawet na pewno, bo już konsystencja nie ta sama) w między czasie Avon zmienił skład :/ Więc to serum, którego ja używałam to już nie to, które jest w sprzedaży :(

Powiem tylko, że pomimo alkoholu w składzie z moimi włoskami robiło cuda. Oczywiście tylko do mycia, ale końcówki były wygładzone, ładnie się włoski układały i nie puszyły się tak bardzo. Musze pożegnać tego mojego ulubieńca :(


No, ale żeby nie było tak pusto i krótko, to dziś będziecie miały okazję zobaczyć moje kłaczki :) No i mnie :)




Wiem, że chcę zmienić kolor, stąd te odrosty - będzie ciemny blond (bardzo długo nosiłam ciemny kolor, ale siwe włosy zmuszają mnie do zmiany). Zastanawiam się nad powrotem do krótkich włosów - męczą mnie co raz bardziej długie włosy i jeszcze są takie oklapłe. A poniżej krótki przegląd tego co było u mnie na głowie w przeciągu ostatnich 10 lat (oczywiście nie ma tu wszystkiego, ale tak z grubsza będziecie miały pojęcie).

 resztka po trwałej - mój kolor naturalny
 prostowanie i zmiana koloru
 jeszcze ciemniej i długie włosy z cieniowaniem (bosh jakie brwi!!!)
delikatna grzywka i ciemny brąz, włosy do pleców (tu brwi namalowane przez makijazystkę)
 moje najkrótsze włosy
 farba na końcach a włosy żyją swoim własnym życiem
ciemny brąz z buraczkowym połyskiem i proste cięcie

Potem tylko farbowanie na ciemny brąz i zapuszczanie dłuższych. I jak? Krótkie czy długie??

piątek, 11 kwietnia 2014

Czas ruszyć moje zbiory lakierowe i jako pierwszy Avon Coral Reef

Mam troszkę tego, choć i tak części się już pozbyłam :)


Nie wiem jak to u Was wygląda, ale ja często nie jestem przekonana do jakiegoś koloru na paznokciach aż spotkam, taki który to moje myślenie zmienia :) Koralowy nie należał do moich faworytów, bo zawsze kojarzył mi się z koralowcem wykorzystywanym w biżuterii (takie brudne połączenie czerwieni z pomarańczą). Ale odcień tego Avonowego cudeńka jest bardziej zbliżony do bajecznych koralowców z filmów przyrodniczych i nazwa w pełni to oddaje (w przetłumaczeniu rafa koralowa).


Kolor za każdym razem podbija moje serce, choć sam lakier do idealnych nie należy. Pędzelek jest OK, gęstość lakieru też dobra (w kierunku rzadkiego, więc przy grubych warstwach może pozalewać skórki). Tylko wolałabym żeby był bardziej kryjący. Lakier ten potrzebuje 3 cienkich warstw :/ Oczywiście przez to wolniej schnie :/ Nie bąbelkuje, ale potrafi robić prześwity. Trzyma się przyzwoicie czyli 3-4 dni bez uszczerbku.Ma bardzo ładny połysk i kremowe wykończenie. Mam go ponad rok w swoich zbiorach i nic mu się w tym czasie nie stało. Poza oczywiście moim obdarciem buteleczki z naklejek :P

O tym lakierze są różne opinie - ja go lubię, bo kolor jest świetny i warto się pomęczyć :)

baza Seche - 1 warstwa
kolor Avon Coral Reef - 3 cienkie warstwy
top Avon wycofany ze sprzedaży - 1 warstwa

czwartek, 10 kwietnia 2014

Yves Rocher podkład w pudrze, czyli miłości z tego nie będzie

W czasie wielkiego szaleństwa na minerały i ja zaopatrzyłam się w kilka ekologicznych mazideł :) Jestem maniaczką Yves Rocher, więc najpierw trochę poczytałam i podkład w pudrze trafił do mnie.


I teraz takie podstawowe pytanie: czy my (tzn ja i inne blogerki) używamy tego samego produktu???? Bo coś mi się wydaje, że chyba nie....

Ale zacznijmy od początku. Małe pudełeczko z zaledwie 4g gramami produktu za 70zł. Jeszcze żeby w składzie było coś wartego tych pieniędzy - ale tam tylko minerały i emolienty są. Puder jest bardzo drobno zmielony, ale jest tak jakby mokry. Sam kolor też jest dziwny - w pudełeczku jest beżowy, a na skórze lekko różowy ze złotym shimmerem (bardzo, bardzo drobnym - taki pyłek złoty).


Wybrałam kolor 100 czyli porcelanowy, ale puder i tak ciemnieje. Na dodatek okropnie błyszczy i niestety podkreśla wszystkie niedoskonałości - zmarszczki, włoski, przesuszenia skóry, wypryski i pory. Krycie jest średnie, ale to dlatego, że nakładanie grubszej warstwy powoduje efekt bombki. Ściera się nie równomiernie, co jeszcze potęguje groteskę na twarzy.


Podchodziłam do tego pudru kilka razy i za każdym razem efekt był straszny. Baaaa.... Nawet nakładałam go na podkład, na krem BB i za każdym razem koszmar powracał. Wymyśliłam że może jako rozświetlacz się sprawdzi, ale niestety też nie.

Nie widzę dla tego kosmetyku zastosowania, a Wam nie polecam.

środa, 9 kwietnia 2014

Avon Lśniąca szminka Ultra Colour - swatche i moje odczucia

To jest mój subiektywny przegląd i nie znajdziecie tu brązów. Są to pomadki o kremowym wykończeniu, ale są między nimi drobne różnice. Mogą być idące ku matowemu wykończeniu, kremowe-kremowe, z połyskiem, delikatnie perłowe lub delikatnie transparentne. Wszystkie mają miękką konsystencję, dobrze nawilżają, ale przez to zostawiają ślady na szklankach i są "zjadane" razem z pierwszym posiłkiem.


HIBISCUS
Czysto kremowa, bardzo dobrze kryje. Piękna, intensywna i lekko ostra fuksja (tzw kolor biskupi).


POUT
Ciepły jasny róż z delikatnym perłowym połyskiem (na zdjęciu wygląda jak róż w tonacji chłodnej). Taki typ nudziakowy.


ICED COFFEE
Jak dla mnie to połączenie ceglastego z brązem i odrobiną różu. Dobrze kryje i delikatnie lśni.


LATTE
Jasny brąz, niczym prawdziwa kawa z mlekiem. Jest lekko transparentna i posiada delikatny połysk.


COUNTRY ROSE
Ciemny koral z odrobiną różu. Dobrze kryje i ma delikatne perłowe wykończenie.


DREAM FUSCHIA
Intensywny różowy wpadający w fiolet. Delikatnie perłowa, dobrze kryje.


CARNATION
Jasny róż wymieszany z kolorem brzoskwiniowym. Kremowa, delikatnie matowa. Dobrze kryje.


CHIC
Czerwień z brązem. Kremowa z delikatnym połyskiem, dobrze kryje.


RIPE PAPAYA
Jasna pomarańcza, kremowa, delikatnie transparentna. Posiada koszmarne krycie, źle się nakłada, podkreśla skórki, wchodzi w załamania i nierównomiernie się nakłada. Nieźle się namęczyłam, żeby ją sfotografować.


HOT PINK
Ciemna fuksja, kremowa. Ma bardzo dobre krycie.


FROZEN ROSE
Herbaciany róż. Szminka ma delikatny złoty połysk. Jest kremowa i dobrze kryje. Jak dla mnie to odpowiednik cienia Kobo Golden Rose.



LAVA LOVE
Piękna, intensywna czerwień, bez żadnych podtonów. Świetnie kryje i ma idealnie kremowe wykończenie.


TANGERINE TANGO
Połączenie pomarańczowego z ceglastym, ma delikatny złoty shimmer. Kremowa, lekko transparentna.


TOASTED ROSE
Zgaszony róż. Kremowa, dobrze kryje.



Ta ostatnia szminka bardzo mi przypomina niedawno opisywaną przeze mnie pomadkę z serii Doskonałość Absolutna w kolorze Tender Mauve KLIK. Poniżej porównanie.


Toasted Rose jest bardziej różowa a Tender Mauve bardziej brązowa. Na zdjęciu ta różnica nie jest znaczna, ale na ręcę już była.

Podsumowując: dobre, niedrogie pomadki. Ładnie pachną i dobrze smakują (dla mnie to ważne, bo ja zjadam pomadki z ust). Oczywiście są gorsze i lepsze - seria jest nierówna. Jednak jest kilka kolorków, które warte są grzechu np Hibiscus i Hot Pink :)

Polecam wybrane odcieni !!! Kupujcie w promocji za 15-17zł, bo szkoda przepłacać, a ono często są zrabatowane.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Yves Rocher peeling do twarzy z pudrem z pestek moreli

Bardzo lubię kosmetyki Yves Rocher, tym bardziej, że dzięki wizażankom nauczyłam się kupowac je tanio. Ten peeling kupiłam za niecałe 8zł, więc nie była to jakoś bardzo wygórowana kwota za 50ml produktu.


Dostajemy małą, wdzięczną tubeczkę, z której pod koniec wydobycie peelingu graniczny niestety z cudem :/ Ale początkowo otwieranie i dozowanie odpowiedniej ilości jest bezproblemowe.


Sam kosmetyk jest koloru żółtego z perłową poświatą i widocznymi ciemnymi punkcikami. Liczyłam na świeży owocowy zapach, ale jest raczej bardziej kremowo-budyniowy z morelą w tle. Peeling jest taki maślany w dotyku z wyczuwalnmi drobinkami. Niestety drobinek nie jest dużo, więc i spektakularnego efektu brak. Oczywiście peeling działa (suche skórki znikają), ale jest bardzo delikatny i można go spokojnie stosować codziennie. Przy zmywanu pod palcami można wyczuć tłustą warstwę na twarzy, ale gdy skóra przeschnie nie ma po niej śladu. Na początku ciężko było mi się do tego przyzwyczaić. Pomimo niewielkiej pojemności jest dosyć wydajny.

Niestety ja lubię mocniejsze zdzieraki i nie powrócę do tego peelingu ponownie. On nie jest zły, zapewienia producenta są spełnione, tylko nie mogę polecić z czystym sumieniem czegoś, do czego sama nie jestem przekonana - dla mnie to poprostu słabiak.

PS: Odsprzedam drugi, nie otwierany za 8zł.

środa, 2 kwietnia 2014

Be Beauty płyn micelarny - tani, a dobry kontra ekskluzywny Vichy i Bioderma

Nastał bum na płyny micelarne, a ja jakoś nie mogłam się przekonać. Moim pierwszym był okropny płyn z Vichy - Purete Thermale, który z usuwaniem makijażu nie radził sobie w ogóle. Zraziłam się i płyny micelarne przestały mnie interesować. Potem trafiła w moje łapki przypadkiem Bioderma Sensibio i się zakochałam. Niestety cena skutecznie odstrasza i w końcu zdecydowałam się na zakup biedronkowego micelka, tak mocno chwalonego przez wszystkie blogerki :P



Butelka do pięknych nie należy i gdyby nie pozytywne opinie, nigdy bym na nią nie zwróciła uwagi i bym jej nie kupiła. Poza tym bardzo podejrzliwie podchodzę do aż tak tanich kosmetyków.

Płyn od wody nie odróżnia nic poza zapachem - delikatny i świeży, lekko owocowy. Po wstrząśnięciu kosmetyk się delikatnie pieni.

I najważniejsze - dobrze radzi sobie z oczyszczaniem twarzy, czy to z tłustego mazidełka czy makijażu. Poniżej moja ręka z przyschniętym tuszem, eyelinerem, konturówkami, szminką i tintem do ust - wybrałam najtrwalsze i najbardziej wżerające się produkty jakie posiadam.




Jedno przetarcie bez zbędnego dociskania - jak widać sporo z produktów ładnie się rozpuściło. Kolejne przetarcia i mamy czystą, delikatnie lepiącą skórę (tylko przez kilka sekund, bo potem to uczucie znika). Oczywiście są twardziele, których ruszy dopiero dwufazówka, ale jeśli chce się ich pozbyć wystarczy dłużej przytrzymać płatek nasączony micelem w danym miejscu i też odpuści. Produkt nie jest idealny, ale sobie radzi. Co najważniejsze nie podrażnia i nie szczypie.

Mogę z czystym sumieniem polecić :)